Każdy właściciel pojazdu powinien posiadać ubezpieczenie OC. Tylko właściwie… po co? Jedni uważają, że polisa ochroni ich od każdego nieszczęścia, inni, że to tylko jeden z rządowych haraczy, który na niewiele się przydaje. A jaka jest prawda?
W dzisiejszych czasach samochód to żaden luksus i praktycznie każdy może pozwolić sobie na jego zakup. Potem trzeba obowiązkowo ubezpieczyć go w ramach OC. Zastanawiało mnie, czy wszyscy kierowcy wiedzą, od czego tak naprawdę chroni ich polisa. Zrobiłam mały wywiad środowiskowy i … okazuje się, że warto obalić kilka mitów na ten temat.
Mit 1: Ubezpieczenie OC chroni mój samochód
Każdy, kto kupuje polisę OC, zwalnia się z odpowiedzialności finansowej za spowodowaną przez siebie kolizję lub wypadek. A raczej przerzuca ją na swoje towarzystwo ubezpieczeniowe. Ta odpowiedzialność dotyczy jednak tylko osób trzecich, czyli wszystkich, którzy zostaną poszkodowani przez kierującego ubezpieczonym pojazdem.
Właściciel tego samochodu nie dostanie od swojego ubezpieczyciela z polisy OC ani grosza na naprawę własnego auta. Do tego uprawnia go zakup zupełnie innego, dobrowolnego ubezpieczenia autocasco.
Mit 2: Najtańsze OC jest najgorsze
Czy zdarzyło Wam się usłyszeć, że np. znajomy kierowca ubezpiecza swoje auto tylko u agenta towarzystwa X, bo ten „jest taki sumienny i od lat idealnie dobiera mi ubezpieczenie OC”? Mnie się zdarzyło. W dodatku mój rozmówca potrzebował trochę czasu by zrozumieć, że tak naprawdę w OC nie ma czego „dobierać”.
Zakres ochrony reguluje ustawa o ubezpieczeniach obowiązkowych, a więc w każdym towarzystwie OC jest takie samo. Ale nie jego cena. Ubezpieczyciele indywidualnie ustalają swoje taryfy. Przykładowo, we wspomnianym towarzystwie X można zapłacić za polisę OC 900 złotych, a w konkurencyjnej firmie tylko 500 złotych. Oczywiście, najlepiej wybrać tańszą ofertę. A czy brak lojalności wobec agenta X będzie nas coś kosztować? Absolutnie nic, bo:
- wróćmy na chwilę do mitu 1 – odszkodowanie z polisy OC nie jest dla właściciela pojazdu (to nie on będzie zgłaszał szkodę do swojego ubezpieczyciela),
- i powróćmy do mitu 2 – skoro zakres ochrony jest taki sam, poszkodowany kierowca ma prawo do ubiegania się o takie samo odszkodowanie, bez względu na wybrane przez sprawcę kolizji towarzystwo ubezpieczeniowe.
Mit 3: Nie używam samochodu, więc nie potrzebuję OC
O ile w przypadku dwóch pierwszych mitów właściciel samochodu może (jeśli tylko chce) szybko naprawić błędy wynikające ze swojej niewiedzy (pierwszy kupi AC, drugi zaoszczędzi porównując oferty innych towarzystw i wybierając najtańsze ubezpieczenie), brak polisy na nieużywany samochód może mieć dla niego znacznie poważniejsze konsekwencje.
Zgodnie z ustawą o ubezpieczeniach obowiązkowych, każdy pojazd zarejestrowany w Polsce musi posiadać ważne ubezpieczenie OC. Jeżeli auto „stoi na cegłach” od kilku lat, lepiej je sprzedać lub zezłomować i wyrejestrować. Dopiero wtedy można legalnie zostać zwolnionym z obowiązku jego ubezpieczenia.
Co się stanie, jeśli zaprzestaniemy – wbrew przepisom – opłacać polisę OC na zarejestrowany na nas samochód? W 2018 roku nawet za jeden dzień bez OC grozi kara od UFG w wysokości 840 złotych. Cztery dni bez polisy to już 2100 zł kary, a powyżej 14 dni – 4200 złotych. W przyszłym roku te opłaty będą jeszcze wyższe.
Brak ważnej polisy może kosztować nas jeszcze więcej, jeśli postanowimy wyjechać tylko jeden raz autem na drogę i spowodujemy wypadek, lub np. nieszczęśliwym trafem nieubezpieczone auto samoczynnie zapali się na parkingu (a od niego inne pojazdy). Za wszystkie szkody będziemy musieli ostatecznie zapłacić z własnej kieszeni (najpierw zrobi to za nas UFG, ale później upomni się on o zwrot wszystkich poniesionych kosztów).
Mit 4: Mam OC, za wszystko zapłaci mój ubezpieczyciel
Posiadanie ważnej polisy OC wcale nie zwalnia nas z odpowiedzialności za spowodowanie każdej szkody. Ustawodawca wyznaczył kilka sytuacji, w których polisa nie zadziała, a mianowicie:
- w zdarzeniu brały udział samochody będące własnością tej samej osoby (np. kierowca uderzył w swoje drugie auto, zaparkowane na osiedlowym parkingu) – w takim przypadku właściciel samochodu musiałby otrzymać rekompensatę z własnej polisy OC, czyli czerpałby korzyści ze swojego ubezpieczenia,
- zniszczeniu uległ towar przewożony za opłatą,
- poszkodowany kierowca utracił wartościowe przedmioty (biżuterię, gotówkę) – istnieje możliwość odzyskania odszkodowania od sprawcy wypadku tylko na drodze cywilnej,
- w wyniku kolizji doszło do skażenia środowiska (np. nastąpił wyciek szkodliwej substancji do rzeki).
Mit 5: Ubezpieczyciel zapłacił za szkodę – sprawa jest zamknięta
Zdarzają się także sytuacje w których towarzystwo zapłaci za szkodę spowodowaną przez swojego klienta (lub kierowcę prowadzącego ubezpieczony pojazd), ale później zwróci się do niego o zwrot poniesionych kosztów (tzw. regres).
Po ich wykaz również należy sięgnąć do zapisów ustawy. Mówią one o:
- wyrządzeniu szkody umyślnie, w stanie po użyciu alkoholu lub w stanie nietrzeźwości albo po użyciu środków odurzających, substancji psychotropowych lub środków zastępczych,
- wejściu w posiadanie pojazdu wskutek popełnienia przestępstwa,
- braku wymaganych uprawnień do kierowania pojazdem (z wyjątkiem przypadków, gdy chodziło o ratowanie życia ludzkiego lub mienia albo o pościg za osobą podjęty bezpośrednio po popełnieniu przez nią przestępstwa),
- ucieczce z miejsca zdarzenia.